Restauracja japońska Inaba - recenzja

Lubię miejsca takie jak restauracja japońska Inaba: nierzucające się w oczy, lekko na uboczu (ale jak ktoś ma trafić, to trafi), z oszczędnym wnętrzem i jedzeniem najwyższej jakości. Lokal mieści się w podziemiach Polsko-Japońskiej Wyższej Szkoły Technik Komputerowych. Przy wejściu wita nas uważny wzrok recepcjonisty, ale nie zrażajmy się, idziemy dalej. Z początku restauracja wydaje się niepozorna - znajdują się tam proste drewniane stoły i krzesła, bez ozdób na ścianach. Nie jest to z bogaty styl znany z restauracji Magdy Gessler. I dobrze! Japońska prostota, przejrzystość i jasność to coś, co mi się podoba. Siedzący w pobliżu kuchni mają możliwość podglądać kucharza w swoim żywiole.

 Źródło: http://www.inaba.pl

 Źródło: http://www.inaba.pl


Obsługa wita gości z uśmiechem i otwartością, pomaga w doborze menu, opisuje podawane dania, a jak czegoś nie wie, wypytuje kucharza i kolegów, po czym wraca z odpowiedzią. Dawno nie byłam tak mile ugoszczona. Raz byłam w Inabie z osobami, które pierwszy raz miały do czynienia z pałeczkami. Okazuje się, że to nie jest problem, bo obsługa ma w zanadrzu pałeczki dla początkujących różniące się od pałeczek dla zaawansowanych tym, że są połączone na końcach gumką, co ułatwia chwytanie jedzenia. A wyglądają tak:



Przejdźmy jednak do najważniejszego, czyli jedzenia. Byłam w Inabie do tej pory dwa razy i za każdym razem wybierałam menu degustacyjne składające się z 7 lub 8 dań. Wydaje się, że to dużo, ale moim zdaniem to bardzo dobry wybór, bo można spróbować wielu różnorodnych dań. Na początek dostałam marynowane kawałki łososia w delikatnej zalewie octowej (Sake-namban-zuke) - niezwykle świeża i orzeźwiająca przystawka. Lekko kwaśnawy ocet z delikatnynm łososiem - jest dobrze! A potem coraz lepiej: sashimi z tuńczyka i łososia - surowe ryby mogą stanowić wyzwanie dla osób niejedzących ich na co dzień, ale były dobre i świeże. Następnie na stół wjeżdża łosoś pieczony na ruszcie w sosie teriyaki (sake teriyaki) o przepysznej chrupiąca skórka ze słodko-słonej glazury. To danie chyba najbardziej mi posmakowało. Kolejny talerz i kolejna miła niespodzianka: warzywa w tempurze. Krewetkę, kalmara, cukinię, bakłażana i paprykę podano z lekkim bulionem. Kalmary smakowały, jakby parę godzin temu wyłowiono je z morza. Potem dostaję krem jajeczny z dodatkiem mięsa (kurczakiem?), grzybów shiitake i krewetek. To było pierwsze i chyba jedyne rozczarowanie. Krem ma konsystencję budyniu, jest dość słony. Pani kelnerka przyznała, że ta potrawa smakuje bardziej Japończykom niż Polakom. Pewnie gdybym jadła ten krem od małego, smakowałby mi jak ogórkowa czy barszcz. Krem szybko odchodzi w niepamięć, bo zaraz czeka na mnie przepyszne sushi i zupa miso (miso-shiru), która będzie chodzi za mną przez parę tygodni. Deser to poezja smaku i szczyt finezji - lody z zielonej herbaty. Nie jestem wielką fanką lodów, ale te były mistrzostwem świata. W pierwszym momencie czuć lekką gorzkość zielonej herbaty, która po chwili przechodzi w słodkość lodów. Innym razem dostałam smażone lody z polewą truskawkową, ale te z zielonej herbaty prowadzą w moim rankingu.

Poniżej parę zdjęć potraw, które jadłam w Inabie. Przepraszam za jakość zdjęć, były robione
telefonem.


Ceny są zbliżone do tych z innych suszarni lub lekko wyższe. Warto podkreślić, że Inaba oferuje dużo promocji i kuponów zniżkowych. Jest tez dużo ofert na Gruponie. Ja korzystałam z kuponów, który dostałam na przedpremierowym pokazie filmu "Jiro śni o sushi". Cena za taką ucztę z 8 dań wydaje się atrakcyjna przy zniżce 50%. Bez zniżki pewnie uznałabym ją za lekko wygórowaną.

Czy polecam Inabę? Zdecydowanie polecam, nawet tym, którzy do tej pory nie mieli do czynienia z kuchnią japońską.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...